Po podróżach lądowych nadszedł czas na podróże po wodzie. Lepszym określeniem jest raczej rejsowanie po zatoce gdańskiej. Wszystko to dzięki współpracy z armatorem który zorganizował "rejsy na ptaki" oraz łodzi Turbot.
Największe wrażenie zrobiła na mnie choroba morska która na Bałtyku podobno jest najbardziej dotkliwa dla nowicjuszy. Większą relacje z rejsu napiszę w kolejnym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz